POOPilek

Przez cały rok, dzień po dniu, przechodzę wzdłuż pięknej alei kasztanowców na ulicy Baśniowej, gdzie pod numerem 3 znajduje się moja pracownia. Obserwuję jak nagie konary drzew kontrastują z bielą śniegu, jak wypuszczają pierwsze jaskrawozielone liście, jak kwitną i jak w końcu obdarowują nas aksamitnymi złotobrązowymi klejnotami, które każdy z nas lubi trzymać w kieszeni i obracać w palcach. Obserwuję też jak przez cały rok, dzień po dniu, na trawniku, pod koronami kasztanowców, wypróżniają się psy. I widzę też jak niewiele osób zbiera z trawnika kupę swojego pupila. I widzę, jak potem dziecko zbierające kasztany wdeptuje w cuchnącą maź.

Zwracanie uwagi właścicielom psów okazało się nieskuteczne, a nawet zostałam zwymyślana. Dlatego wpadłam na pomysł ustawienia na trawniku przed pracownią barwnej figury psa, która wyglądem sprowokuje ludzi do podjęcia na wesoło rozmowy na ten trudny temat. Pomyślałam też o przygotowaniu kolorowych psikupek i rozrzucenia ich w trawie obok figury psa. W czasie codziennej pracy rzeźbiarskiej generuję sporo odpadów, które postanowiłam wykorzystać. Oryginał POOPilka, bo tak nazwałam tę rzeźbę, powstawał przez wiele miesięcy i tworzą go worki wypełnione różnymi odpadami z kategorii metal/plastik, które łączyłam ze sobą przy pomocy pianki montażowej oraz żywicy akrylowej i włókna szklanego. Sama nazwa rzeźby zbudowana z gry słów „pupilek” oraz angielskiego poop (kupa), stanowić miała trop dla odbiorców.

Dzięki Basi Laszczkowskiej pomysł kameralnej imprezy trawnikowej dla sąsiadów zamienił się w cykl happeningów dla kilkuset przedszkolaków. A podczas jednego z takich happeningów z udziałem oryginalnego POOPilka, władze dzielnicy podjęły decyzję, że postawią trzy repliki rzeźby w ochockich parkach. Czułam, że będzie z tego szum, ale nie przypuszczałam, że aż taki!

Dlaczego różowy? Ohyda! Powinien być bardziej naturalistyczny! Jest uroczy! Wreszcie coś na wesoło! Tak brzydki, że aż piękny! Skandal – srający pies z publicznych pieniędzy! Itd., itp.

O POOPilku mówi cała Warszawa. Jego różowy kolor, kontrowersyjna estetyka i defekująca pozycja stały się zarzewiem zajadłego sporu na kilku płaszczyznach. Jest więc spór polityczny, estetyczny i ekologiczny. O sprzątaniu po pupilach w kontekście różowego psa napisało kilkanaście portali informacyjnych, pojawiły się artykuły w gazetach, reportaż i wywiad w telewizji. Setki udostępnień i tysiące komentarzy. Reakcje skrajne i bardzo emocjonalne. Hejterzy błyskawicznie zidentyfikowali moje poglądy i swoje oceny akcji oparli na antagonizmie politycznym. Wielu komentatorów dostrzegło jednak i doceniło celową prowokację, zauważając jednocześnie, że w dobie tabloidów i pisma obrazkowego, taka forma dotarcia z przekazem do społeczeństwa może być jedyną skuteczną. Nawet milion plakatów rozwieszonych na każdej klatce schodowej nie sprowokowałoby tak ożywionej dyskusji jak trzy rzeźby stojące w parkach. Cieszy mnie, że wiele osób dostrzegło szerszy kontekst i oceniało pełne walory takiej formy podjętego działania, a nie tylko estetykę obiektu wyjętego z kontekstu. Jak zauważa w swojej grafice Janusz Golik: „Świnia jest piękna, świństwo jest brzydkie”. Dlaczego oburza nas rzeźba różowego psa, a brązowa psikupa na trawniku nie?

Czy mogłam sobie wymarzyć większy społeczny oddźwięk i bardziej gorącą dyskusję, gdy sklejałam mojego POOPilka z pracownianych śmieci i snułam plany rozmów z sąsiadami na temat czystego trawnika? A czy dowcipnisie, którzy pod osłoną nocy uprowadzili POOPilka pomyśleli, że w ten sposób jeszcze bardziej podgrzeją dyskusję? I czy ta dyskusja ucichnie tak nagle jak wybuchła, czy jednak będzie miała jakiś wpływ na zachowania ludzi? Podobno są pierwsze sukcesy akcji – psy na widok POOPilka unikają robienia kupy w pobliżu!